ks. Mirosław Prasek COr.

Jak kochać Boga, skoro mamy się Go bać?

 

          Ojciec Bóg zdeterminował się w miłości do swego stworzenia – człowieka. Bóg nie może nas nie kochać! Zaprzeczałby wtedy swej istocie, bo Bóg jest miłością! Wszelka miłość pochodzi od Stwórcy. On powołał człowieka z miłości i dla niego samego. Człowiek ma zdolność miłowania! Może miłość przyjąć, może miłość dawać i może miłością żyć. Dar miłości, którą Bóg obdarzył człowieka, jest absolutnie darmo dany. Bóg okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. „Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w jego ręce”. (J 3, 35) Jakże często błędnie słyszymy, iż miłości mamy być godni, na miłość mamy zasłużyć, zapracować lub do niej dorastać, albo wprost: Bóg cię nie kocha! Cóż za absurd. Na miłość mamy się otworzyć!

Dlaczego mamy kochać Boga? Bo On pierwszy nas umiłował. „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4, 10). „Pan wybrał was i znalazł upodobanie w was […] ponieważ was umiłował” (Pwt 7, 7-8). My możemy nie kochać Boga, ale nawet wtedy Bóg o nas pamięta. Gdy doświadczamy braku miłości bliskich, nawet matki, On przy nas jest ze swoja miłością: „Trójjedyny Bóg jest Miłością! A miłość jest nieprzemijająca i nieustępliwa” (J.P.II 14.06.1987). „Pan, Bóg ich ojców, bez wytchnienia wysyłał do nich swoich posłańców, albowiem litował się nad swym ludem i nad swym mieszkaniem” (2 Krn 36, 15). Jakie to jest pocieszające i tchnące nadzieją! Bóg nas nie opuści, a równocześnie nie zmusza do niczego i nie zniewala swoją miłością. W swojej doskonałości okazuje niedoskonałość – nie pamięta nam naszych grzechów! Jego miłość jest miłosierna.

Ileż jest radości, gdy miłujemy Boga. On współdziała we wszystkim z tymi, którzy Go miłują: „Tyle daje On i we śnie tym, których miłuje”(Ps 127, 2). Miłość trzeba poznać i w nią uwierzyć! Czasem odkryć z Augustynowym zdziwieniem, że jest tak blisko, w głębi naszego jestestwa. Jest to miłość osobowa, to znaczy wolna i świadoma. Kształtuje nas poprzez swoje przymioty cierpliwości, łaskawości, życzliwości, pokory, czystości, łagodności, przebaczenia, radości, prawdy, ufności, wierności i trwałości. Miłość wymaga jednak zaangażowania, poświęcenia, wysiłku, otwartości i czasu. A tu już pojawiają się problemy. „Ludzie mówią: czas to pieniądz, a my sobie powiedzmy: czas to miłość! Ludzie zamieniają czas na pieniądz, który ostatecznie rozchodują, a gdy mówimy «czas to miłość», wypełniamy dany nam czas czynami miłości, która zawsze trwa, bo miłość nigdy nie ustaje” (Kard. Wyszyński – do młodzieży akademickiej – 1976 r.)

Skąd zatem pojawia się lęk i bojaźń Boga ? To wynika już z relacji człowieka do Boga. Może się boimy, bo Go nie znamy i żyjemy w schematach powtarzanych o Nim wyobrażeń. Boimy się Jego miłości, gdyż ona nas obliguje do realizowania jej wymagań. Boimy się wreszcie konsekwencji braku miłości, gdyż może czekać nas kara. Wydaje się, iż obraz Boga sędziego najbardziej trwoży człowieka. „Drży moje ciało z bojaźni przed Tobą i lękam się Twoich wyroków” (Ps 119, 120). Kto jednak drży? Sąd dla grzeszników i zapłata dla bojących się Jego imienia. (Ap 11, 18)

Istnieje więc bojaźń niewolnicza, która rodzi działania z lęku o karę; służalcza, która liczy tylko na nagrodę i zyski, ale jest też i synowska, która wypływa z szacunku i miłości. Bojaźń Pańska jest również darem Ducha Św. Ten dar jest początkiem i koroną mądrości, rodzi radość, wzbudza zaufanie, sprawia pokój i długie życie oraz kładzie wieczny fundament (por. Syr 1, 11-20). Potęga, moc i świętość Boga budziła przerażenie, ale równocześnie wiarę i ufność. Dlatego Bóg często sam zwraca się mówiąc: „Nie bój się!” (Sdz 6, 23, Dn 10, 12; Łk 1, 13). Bóg podtrzymuje, by człowiek nie bał się pełnić misji, która jest zgodna z Jego wolą.

W jaki sposób zatem dać odpowiedź na pytanie: jak kochać Boga, skoro mamy się Go bać? Miłość i Bojaźń pojawiają się razem. Nie wykluczają, ale raczej wzajemnie się przenikają i uzupełniają. Miłość i bojaźń wymagają zaufania, a jeśli opiera się go na Bogu, to wtedy usuwa się wszelki lęk i wzmacnia miłość. Św. Jan w swym liście pisze: „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości” (1 J 4, 18).Kardynał J.H. Newman nauczał: „Wiemy, że Bóg nie przyjmuje postawy, w której braknie miłości; to miłość odróżnia bojaźń chrześcijańską od służalczego strachu a prawdziwą wiarę od wiary szatana; a jednak na początku tej drogi wiary bojaźń jest najbardziej widoczną z ewangelicznych łask, a miłość jest ukryta pod bojaźnią. Potem jednak miłość musi w pełni rozwinąć się z tego, co wydaje się być jej przeciwnością. Później miłość, kiedy już wzrośnie, zajmie miejsce bojaźni; nie usunie jej, lecz będzie ją chronić” (J.H. Newman, Jak patrzeć na świat oczami Boga, s. 145). Św. Filip Neri powtarzał swoim uczniom słowa psalmisty: „Pójdźcie synowie, słuchajcie mnie; nauczę was bojaźni Pańskiej” (Ps 34, 12) i dodawał, iż chciałby, aby szli drogą do Boga nie przymuszeni bojaźnią, lecz pociągnięci miłością.

Ks. Mirosław Prasek COr – Radom