2012.05.18 — Spotkania z literaturą w klasie IIbg — Literacki salon poetek
Spotkania z literaturą w klasie IIbg
Literacki salon poetek
18 maja 2012 roku
18 maja klasa IIgb przedstawiła tzw. salon literacki. Dziewczęta z klasy ubrane w piękne długie suknie recytowały poezję Wisławy. Szymborskiej, Haliny Poświatowskiej, Beaty Obertyńskiej, Anny Kamieńskiej, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Kazimiery Iłłakowiczówny, Maryli Wolskiej.
Do salonu zostali zaproszeni poeci z dawnej kawiarni literackiej: Dominik Łepecki, Piotr Kosiec, Mateusz Polakowski, Szymon Ciołkiewicz, Maciej Michalczyk, Filip Grabarczyk.
Salonowym rozmowom poetek o życiu, przemijaniu, pięknie, miłości, śmierci przysłuchiwał się ks. dyrektor Mirosław Prasek, pani dyrektor Joanna Wieczorek oraz pozostali uczniowie i uczennice z klasy.
Na tle czerwonej dekoracji z białymi sercami dziewczęta z klasy prezentowały się bardzo elegancko. Całość uzupełniali ich koledzy z klasy w pięknych, białych koszulach z nieodłącznymi krawatami.
Salon literacki klasy IIgb rozbrzmiewał pięknem poezji, młodością, oryginalnymi fryzurami dziewcząt, elegancją.
s. Barbara Pańkowska
Pewnego dnia w salonie literackim…
W moim sprawozdaniu z „kawiarni literackiej” wyraziłam pewien żal, że niestety, nam, dziewczynom z klasy IIbg nie było dane na chwilę wczuć się w ducha minionych epok, spędzić trochę czasu na ożywianiu wierszy, a potem zaskoczyć wszystkich w pobliżu niebanalną przemianą w eteryczne, inteligentne, wrażliwe, lecz i cyniczne królowe liryki, których już niestety, pośród nas nie ma. Ostatnio właśnie nadarzyła się ku temu okazja. 18 maja siedem dziewcząt z klasy II BG oficjalnie dało odpowiedź na pytania postawione w poprzednim spotkaniu z poezją. Tym razem jednak zamiast siedzieć w dusznej, męskiej, pełnej zapachu tytoniu kawiarni, zostaliśmy zaproszeni na elegancki bal w salonie naszej kreatywnej wychowawczyni, siostry Barbary Pańkowskiej.
Każda z dziewcząt wcieliła się w rolę danej poetki. Tym oto sposobem mogliśmy podziwiać: Kazimierę Iłłakowiczównę (Michalina Żurawska), Wisławę Szymborską (Katarzyna Bogatek), Halinę Poświatowską (Karolina Kociołkowska), Beatę Obertyńską(Ola Glibowska), Marię Pawlikowską-Jasnorzewską (Paulina Bartosiak), Marylę Wolską (Martyna Falkiewicz) oraz Annę Kamieńską (Oliwia Kijak). Miały one postawione trudne zadanie zmierzenia się z takimi gigantami literatury polskiej jak m.in. „Nie dwa razy”, czy „Jestem Julią”. Młode aktorki dołożyły wszelkich starań, by jak najlepiej przekazać publice postać dojrzałej, niejednokrotnie zranionej, a mimo to ciągle optymistycznej kobiety, niezrozumiałego ducha, który ciągle unosi się niczym ledwo wyczuwalna mgiełka nad kartami historii naszego kraju ojczystego. Jeśli recytację naszych kolegów można była przyrównać do buntowniczego krzyku w stronę brutalnej rzeczywistości, ta była bardziej na wzór dziewczęcego, lecz mimo to śmiałego wołania o akceptację, miłość, spokój oraz troskę. Delikatność i również czystość prezentowanych przez nas utworów miał podkreślić nietypowy, lecz wspaniały ubiór – długa, miękka, biała suknia ślubna. By dodać sobie trochę powagi i zaznaczyć na naszych twarzach pierwszy dotyk kolei życia upięłyśmy nasze włosy w wysokie, trochę staromodne koki. Nasze kreacje nie miały na celu upodobnić nas do poetek (ja byłam Poświatowską, a oglądając zdjęcia pani Haliny widziałam przystrzyżoną na chłopczycę, chudą trzcinkę w wyciągniętym swetrze), lecz zobrazować duch oraz klimat prezentowanej sztuki.
Z nauczeniem się wierszy na pamięć nie było żadnego problemu – można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że była to czysta przyjemność. Na próby też zawsze znalazł się czas. Nie widziałyśmy problemu, by na kilka minut zrezygnować z szarego życia, na rzecz krainy pełnej wzniosłych uczuć, które dopiero będzie nam dane poznać. Tylko niektóre z dziewcząt miały problemy z interpretacją. Jednak zawsze w momentach wahania mogłyśmy liczyć na pomoc naszej wychowawczyni, która zawsze z uśmiechem, cierpliwie tłumaczyła nam, co skłoniło poetki do przelania na papier takich, a nie innych słów. Zachęcała nas również do przenoszenia prawd zawartych w utworach na pryzmat naszego życia. Chodziło tylko o przekazanie prawdziwych, głębokich emocji, a nie sprzedanie słuchaczom za niską cenę nadmuchanej, tandetnej tragedii.
Dopiero w dniu występu pojęłyśmy sens wystąpienia w białych sukniach na tle tego samego koloru. Wrażenie było niesamowite, nawet dla nas, choć nie widziałyśmy się z perspektywy osób trzecich. W takiej scenerii nie dało się garbić, czy przybierać niechlujnych póz. Ja osobiście czułam się przez te 45 minut jak zupełnie inna osoba. Miałam wrażenie, że w mojej duszy na przemian walczy ze sobą delikatność i zadziorność. Patrząc na twarze moich koleżanek przyprószone lekkim pudrem uświadomiłam sobie nie bez zdziwienia, jak bardzo różnią się od tych, które znam z klasy.
Niezwykle efektownym finałem okazał się taniec z kolegami z naszej klasy. Chłopcy (Maciej Michalczyk, Piotr Kosiec, Dominik Łepecki, Mateusz Polakowski, Filip Grabarczyk, Szymon Ciołkiewicz oraz gościnnie Michał Wolak) pojawiali się już w poprzednich częściach „Salonu literackiego”, kiedy to mówiłyśmy do nich romantyczne wiersze. Było to naszym hołdem w stronę wielu przeżytych przez poetki miłości, z których parę z nich nieszczęśliwie przerwała śmierć czy inna tragedia. Pragnęłyśmy uświadomić, że wiersze recytowane przez nas zostały napisane przez prawdziwe kobiety, które wypiły całą czarę goryczy ziemskich uczuć. Mimo ich niesamowitej niezależności, nie mogłyśmy zapomnieć, że słowa przez nie zapisane zostały zainspirowane tak pociągającą, bo inną postacią mężczyzny.
Jedyne co mi się nie podobało, to cel „Salonu” jaki został przedstawiony zaproszonym gościom. O tym, że recytujemy tą przepiękną lirykę jako przeproszenie za sprawy godne zapomnienia, dowiedziałyśmy się dopiero w dniu premiery. Nie chodzi o to, że nie chcemy nadstawiać skóry za naszych kolegów. Kwestia tkwi w tym, że mieszanie emocji wysokiego poziomy z granicą wulgarności, wstydu, poniżenia nie było dobre. Przynajmniej ja osobiście miałam takie wrażenie. Było trochę tak, jakby ktoś przyszedł na pogrzeb w jaskrawożółtej garsonce. Niby można, ale…
Aczkolwiek nawet to nie popsuło nam świetnej zabawy. Nasz występ był pokłonem w stronę poetek polskich, które często ulegają okrutnemu procesowi zapomnieniu w cieniu swych wielkich kolegów po fachu. Również słysząc opinię gości po obejrzeniu krótkiego spektaklu myślę, że śmiało można powiedzieć, że odniosłyśmy kompletny sukces. Jedyne co teraz mogę zrobić to tylko podziękować wychowawczyni za wspaniały pomysł oraz mobilizację, a także napomknąć nieśmiało, że umieramy już z niecierpliwości jeśli chodzi o zdjęcia, więc nie czekajmy już dłużej.
Karolina Kociołkowska (w roli Haliny Poświatowskiej)