2010.05.12-14 — Turno — Dni skupienia klas III gimnazjum
Dni skupienia klas III gimnazjum
12-14 maja 2010 roku — Turno
Przed nami jakże ważny sakrament bierzmowania. Pozostał do niego nieco ponad tydzień, postanowiliśmy więc przygotować się na to wydarzenie w sposób szczególny. Zafascynowani planami księdza Woszczyka bez cienia wątpliwości zapisaliśmy się na rekreacyjno-katechetyczny wyjazd do miejscowości Turno, koło Białobrzeg.
12. maja 2010 roku
O 9:00 rano zgromadziliśmy się pod „wielkim, niebieskim statkiem”, znanym jako kościół na ulicy Grzybowskiej. Jako, że był to tak krótki wyjazd obyło się bez dźwigania ciężkich toreb i walizek. Przed nami były zaledwie 33 kilometry, co oznaczało najwyżej godzinę jazdy.
Kiedy dotarliśmy na miejsce wyłonił się przed nami całkiem okazały budynek i kilka małych domków. Według szeptanych wiadomości to właśnie w nich mieliśmy spędzić dwie noce. Cały ośrodek ukryty jest w lesie, co ma zarówno swoje pozytywy jak i mankamenty. Szybko zauważyliśmy, że to idealne miejsce do spacerów i rowerowych przejażdżek, ale i królestwo wszelkiego rodzaju owadów. Nie udało nam się uchronić od spotkania z gigantycznymi mrówkami i pogryzienia przez zdecydowanie nieprzyjazne komary.
Na szczęście wbrew naszym obawom przynajmniej pogoda z nas nie drwiła. Cała środa była ciepła i słoneczna.
Niedługo po przybyciu i rozdzieleniu pokoi udaliśmy się do sali konferencyjnej, by omówić wstępny plan pobytu. Ku naszej uciesze program okazał się być niezbyt napięty.
Naszym pierwszym zadaniem było przygotowanie plakatu lub innej formy prezentacji nt. „Lepiej być czy mieć?”, która odwołałaby się do owoców ducha świętego. Pracowaliśmy w kilkuosobowych grupach, co pozwoliło nam przyjemnie i pożytecznie spędzić pół godziny. Efekty tych starań przedstawiliśmy po obiedzie, czyli około 13:30. Zasłużyliśmy nawet na pochwałę księdza Woszczyka, któremu spodobała się nasza aktywność.
Następnie otrzymaliśmy trochę wolnego czasu na rozmowy i spacery.
Muszę przyznać, że Pilica, choć uznawana za niebezpieczną i zdradliwą rzekę z perspektywy naszego ośrodka wyglądała pięknie.
O 17:00 odbyła się msza św. na której niespodziewanie pojawiła się Siostra Barbara i Ksiądz Dyrektor. Wzięli oni razem z nami udział w eucharystii, na której nie zabrakło też dźwięków gitary siostry Beaty i śpiewu sorki Chmielewskiej.
O 18:00 zjedliśmy smaczną kolację po czym odbyło się nabożeństwo majowe. Nie trwało ono długo, bo na zrealizowanie czekał jeszcze jeden punkt programu.
O 20:00 rozpoczął się film prezentujący patrona naszej szkoły – świętego Filipa Neri. Był to jedyny film jaki został o nim nakręcony. Ukazywał on osobę dość nietypowego świętego, który nie zawsze zgadzał się ze zdaniem swoich przełożonych. Niemniej jednak z pewnością trzymał się zasady, że należy czynić dobro dla innych. Zarzutem padającym z ust uczniów po zakończeniu seansu, z którym po części się zgodzę było to iż ekranizacja za bardzo się dłużyła. Wiele osób wolałoby widzieć więcej konkretnych faktów z życia naszego świętego niż tylko pośrednio związaną z nim fabułę.
O 22:00 wróciliśmy do swoich pokoi i po pewnym czasie poszliśmy spać.
13. maia 2010 r.
Po zimnej, deszczowej nocy obudziliśmy się około 7:00, bo już punktualnie o 8:00 mieliśmy zgromadzić się w kaplicy. Po mszy świętej zjedliśmy śniadanie i otrzymaliśmy orientacyjny plan dnia. Ze względu na nieustannie padający deszcz mieliśmy pewne wątpliwości co do spływu kajakowego. Temperatura też nie była zbyt sprzyjająca. Kto by chciał przez kilka godzin moknąć i męczyć się wiosłując z ryzykiem wpadnięcia do zimnej wody? Mieliśmy tylko nadzieję na poprawę pogody. Jako alternatywa stała nam przed oczami wizja przebierańców w kolorowych, foliowych płaszczach. Co prawda dobrze zabezpieczają one przed deszczem, ale przypominają ceratę na stole w niezbyt gustownie urządzonym mieszkaniu. Gdyby nie przestało padać, bylibyśmy na te „szykowności” skazani.
Do godziny pierwszej mieliśmy dość dużo czasu, by cieszyć się swoim towarzystwem i zrelaksować. Następnie zjedliśmy obiad i wróciliśmy do pokojów, by przygotować się do spływu.
Chwilę później siedzieliśmy już w busach, które wiozły nas na miejsce startu. Kompletowanie sprzętu i podstawowe instrukcje dotyczące kajakarstwa zajęły około pół godziny. Zaraz potem mogliśmy sprawdzić je w praktyce. Pierwsze wrażenie? Cóż … Jednym szło lepiej, innym gorzej. Nie zabrakło małych kolizji, ale co najważniejsze nikt nie wpadł do wody i przeprowadzanie akcji ratunkowej nie było konieczne. Muszę dodać, że rano dołączyli do nas nauczyciele wychowania fizycznego w razie, gdyby doszło do niebezpiecznych sytuacji. Mogliśmy się więc czuć względnie bezpiecznie. Po jakimś czasie wszyscy nabrali trochę wprawy i ustabilizowali się. Przez około dwie godziny cieszyliśmy się pięknymi krajobrazami po czym zaczęliśmy dobijać do brzegu. Niektórzy z nas mieli nieco przemoczone ubrania, inni byli zmęczeni, ale wszyscy uznali ten spływ za udaną rozrywkę.
Po przybyciu do ośrodka mogliśmy odpocząć a około 18.00 udaliśmy się na ognisko. Miło spędziliśmy wspólnie czas, wspominając śmieszne sytuacje z 3 lat spędzonych razem w jednej klasie. W naszą pogawędkę włączył się nawet ksiądz Piotr, który opowiedział nam kilka anegdot ze swoich szkolnych lat, zyskując tym samym naszą, coraz większą sympatię.
O 20:00 rozpoczęło się w kaplicy nabożeństwo Słowa Bożego. Osoby, które nie brały udziału w spływie kajakowym przygotowały wcześniej karteczki, na których napisane były różne fragmenty Biblii. Do każdego z nas należało wylosowanie jednej i przeczytanie jej zgromadzonym. Spełniało to rolę swojego rodzaju przesłania, kierowanego do każdego z nas. Jego uzupełnieniem było bardzo ładne i wartościowe kazanie księdza Piotra Woszczyka. Głos zabrała również sorka Chmielewska, która opowiedziała nam trochę o swoim życiu w nawiązaniu do tego, co w tej chwili czeka na nas. Mam tu na myśli bierzmowanie, wybór profilu oraz przyszłej szkoły, czyli tego, od czego zależeć może cała nasza przyszłość.
Rozeszliśmy się dopiero około 22:00.
14. maja 2010 r.
Piątek był niestety dniem wyjazdu. W atmosferze unosiło się niezadowolenie z końca tej krótkiej wycieczki. Chętnie zostalibyśmy tutaj dłużej. Nawet brzydka pogoda wydaję się ładniejsza, kiedy spędzamy miło czas w towarzystwie innych.
O 8:30 zjedliśmy śniadanie a po uprzątnięciu swoich pokoi wyruszyliśmy w stronę Radomia.
Michalina Prawda — kl. IIIcg