2004.09.20-24 — Zielona Szkoła Katolickiego Gimnazjum
Zielona Szkoła Katolickiego Gimnazjum
20-24 września 2004 roku
To było pięć szalonych dni. Przeżyliśmy je razem ze wszystkimi uczniami pierwszych klas naszego gimnazjum i opiekunami. W poniedziałek rano zapakowaliśmy się do dwóch autokarów. Jeszcze dwa machnięcia rodzicom na pożegnanie, trzy SMS-y do znajomych i ruszyliśmy w podróż. Nasza wesoła gromada przez całą drogę śpiewała, rozmawiała i opowiadała sobie kawały. Nim się spostrzegliśmy, już byliśmy w Łagiewnikach. Tam wdrapaliśmy się na wysoką wieżę. Ach, jak pięknie widać było stamtąd Kraków. Pełni nowych wrażeń uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w Sanktuarium. Uduchowieni obejrzeliśmy kapliczkę z Relikwiami Świętej Siostry Faustyny. Na koniec zakonnica z wielkim poczuciem humoru opowiedziała nam historię swojej poprzedniczki oraz własną drogę powołania. Po dotarciu do Bańskiej, naszym oczom ukazał się piękny pensjonat. Wygodnie urządzone pokoje dawały nadzieję na miły pobyt. Tak też było.
Następnego dnia z ochotą wyruszyliśmy na górską wyprawę do Pustelni Brata Alberta i w Dolinę Kościeliską. Piękne widoki, mieniące się kolorami jesieni drzewa napawały nas radością. Co prawda, nasze nogi wieczorem odmawiały już posłuszeństwa, ale nie dawaliśmy tego po sobie poznać. Kiedy przekroczyliśmy próg domu, myśleliśmy, że to na ten dzień koniec. Niestety, myliliśmy się. Czekały nas jeszcze lekcje i film o Bracie Albercie.
Kolejne dni zaskoczyły nas deszczową pogodą. Wszystko wokół stało się szare i mokre. Zmianie uległy nasze uprzednie plany. O dziwo, bardzo się ucieszyliśmy. Zamiast forsownych wędrówek górskich zwiedzaliśmy… sanktuaria. Osobiście byłam zauroczona „Fatimą Zakopiańską”, czyli kościołem na Krzeptówkach. Pięknem dorównywała mu też Bachledówka, która oddawała wszystkie cechy budownictwa góralskiego. Wieczory spędzaliśmy na projekcjach filmowych. Tylu filmów na raz nie obejrzałam w ciągu całego roku. Oczywiście, musieliśmy dokładnie skupić się na ich treści i wykonywać skrzętne notatki. W wielkim kłopocie byli ci, co lekko przysypiali na filmach.
Poza obowiązkowymi zajęciami mieliśmy także wolny czas, aby kupić pamiątki. Po wizycie na Krupówkach nasze torby podróżne zapełniły się: ciupagami, owieczkami, dzwonkami i innymi wytworami góralskiej sztuki ludowej. Natomiast wytrwale gromadzone oszczędności – nagle zmalały.
Pomiędzy codziennymi wyprawami znalazło się też miejsce na naukę. Dzielnie wkuwaliśmy cztery godziny dziennie poznając tajniki języka polskiego, niemieckiego, katechezy i matematyki. Ostatniego wieczora został dla nas zaplanowany egzamin z religii. Wszyscy z drżącymi sercami czekali przed drzwiami na swoją kolej. Stając przed komisją egzaminacyjną czuliśmy się jak na maturze. Bez obawy! Wszystkim udało się przez to przejść. Rankiem odwiedziliśmy jeszcze miejscowy sklepik, aby uzupełnić słodkie zapasy i wyruszyliśmy do Radomia. Pokonując kolejne kilometry nadal myśleliśmy o wysokich górach. Tęskniliśmy za tą przestrzenią, widokiem hal, owieczkami i pięknem cudownej przyrody. Szkoda, że nasz wypad trwał tak krótko.
Z radością odwiedzimy to miejsce za kilka lat.
Aleksandra Błaszczyk – kl. 1AG